Miodowa wyspa, na którą dolecisz w 3 godziny. Takie perły rosną na jej drzewach
Uwielbiana przez Polaków Malta to nie tylko zachwycające zatoki i zabytki z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jeśli lubicie historię podaną w lżejszej formie, najlepiej spróbować lokalnych przysmaków na wyspie. Nie chodzi wcale o modne restauracje z pyszną śródziemnomorską kuchnią, choć takich znajdziemy tu sporo. Wyjątkowe wspomnienia można też przywieźć z małych gospodarstw rolnych i pasiek.
Oliwki na Malcie. Tylko 7 drzewek tej odmiany
15 minut autem od lotniska na Malcie i 7 min pieszo od przystanku autobusowego Mula (dojedzie tam m.in. autobus linii 61) znajduje się gaj oliwny Ta’Xmun Olive Grove, który prowadzi pasjonat uprawy oliwek, Charles Bugeja. Właściciel odziedziczył ziemię po swoim tacie i zaczął sadzić tu drzewka. Wiedzę na temat upraw pogłębia kilka razy w roku, na kursach we Włoszech. Nie jest to jednak tylko przeniesienie włoskiego pomysłu na maltańską ziemię. Uprawa oliwek na wyspie ma długie tradycje, sięgające czasów starożytnych. Nazwy tutejszych miejscowości Żebbug i Żejtun pochodzą z późniejszego okresu i wywodzą się z języka arabskiego. Oznaczają odpowiednio oliwki i oliwę.
Celem uprawy oliwek na Malcie nie jest masowa produkcja i konkurowanie z takimi gigantami jak Włochy i Hiszpania. Chodzi o podtrzymanie własnych zasobów w kraju, który w znacznej mierze importuje produkty z innych rejonów Europy, m.in. z Sycylii.
Słoneczne, ciepłe i suche warunki rejonu śródziemnomorskiego to idealne środowisko dla uprawy tych drzewek. Charles opowiada, że ubiegły sezon był trudny – wyzwaniem były niewystarczające opady deszczu oraz bardzo silny, wiejący zimą wiatr z północnego zachodu. Drzewka preferują raczej lekką bryzę. „Podlewamy je co tydzień, ale gdy deszczu jest za mało, woda nie wypłukuje dokładnie bakterii z liści” – wyjaśnia. Do uprawy nie stosuje pestycydów. – Zwykle zbieram 6 tys. kilogramów oliwek rocznie. Żeby wycisnąć 1 litr oliwy z oliwek, potrzeba 10 kg owoców. W ubiegłym sezonie udało się wycisnąć tylko 800 kg – mówi.
Znajdziemy tutaj dwie rodzime odmiany oliwek – Tal-Bidni oraz Tal-Bajda, które mają biały kolor. Dlatego te drugie nazywa się „maltańskim perłami”. Są to skarby lokalnego rolnictwa, o które trzeba się troszczyć. Dziś na farmach Malty kwitnie tylko 70 takich drzewek, a zaledwie 7 z nich znajduje się w odwiedzonym przez nas Ta’xmun. W smaku są słodsze od zielonych i czarnych oliwek.
Owoce są zbierane ręcznie, co zajmuje około 8 tygodni, od października do grudnia. Charlesowi w pracy pomagają bliscy.
Tutejsza oliwa uzyskana z wyciśnięcia soku ze świeżego owocu to prawdziwa oliwa Extra Virgin. Jest niefiltrowana, żeby zachować jej walory zdrowotne. Taki produkt jednak szybciej się utlenia i po otwarciu trzeba go szybciej spożyć. Ma bardziej pikantny smak i głębszy aromat. Do degustacji oliwy serwuje się lokalny chleb. Oliwa z Tal-Bidni zwykle wyprzedaje się jako pierwsza. Ta, której spróbowaliśmy była mieszanką dwóch odmian z tutejszego gaju. „Perły” można także zakonserwować w solance, jako przysmak.
W szeroki śródziemnomorski aspekt tego doświadczenia wprowadził naszą grupę dr Noel Buttigieg, kierownik Wydziału Zarządzania Turystyką na Uniwersytecie Maltańskim, zajmujący się naukowo kulturą jedzenia.
– Malta to wyspa, dla której bezpieczeństwo żywnościowe zawsze było istotnym problemem. 72 proc. naszej żywności pochodzi z importu. Jeśli na Sycylii zabraknie żywności, to na Malcie także. Pandemia była momentem, w którym jeszcze więcej zaczęło się mówić o tej kwestii – podkreślił w trakcie spotkania z nami.
Odrodzenie produkcji
Kontynuacja konsumpcji to nie kontynuacja produkcji. W historii wyspy istniała długa przerwa w intensywnej uprawie tych owoców. Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego stopniowo traciła ona na znaczeniu. Gospodarka na długie wieki przestawiła się na uprawę bawełny. Dopiero pod koniec XX wieku Malta zaczęła wracać do oliwkowych korzeni, a farma taka jak Ta’xmun Olive Grove podtrzymuje tę tradycję.
Kolacja w otoczeniu oliwkowych drzewek i światełek to dobry pomysł na wypoczynek po zwiedzaniu. Ceny są zależne od rodzaju zamówień i życzeń gości – można zarezerwować degustację podstawowych produktów, jak i bardziej uroczyste obiady i kolacje.
Melite. Wyspa w kolorze miodu
Dlaczego na Malcie chce się spacerować bez końca? Między innymi dlatego, że tutejsza zabudowa słynie ze złocistego, miodowego odcienia maltańskiego wapienia oraz piaskowca. Miód jest zaś podstawą nazwy tego wyspiarskiego kraju. Greckie słowo Melítē oznacza dosłownie „miejsce miodu”, a samo Meli – miód.
W wielu sklepach z pamiątkami Malty znajdziecie słoiczki z miodem i kremy z pszczelim woskiem. Podczas zwiedzania nieprzypadkowo miałam okazję ubrać się w strój pszczelarski. Choć, podobnie jak w przypadku oliwek, wyspiarskie państwo nie jest znaczącym eksporterem tego produktu, miód wytwarzany był tu już od starożytności, jeszcze zanim Malta stała się częścią Imperium Rzymskiego. Później produkcję rozwinęli m.in. Arabowie, którzy podbili wyspę w średniowieczu. Obecni na wyspie od XVI wieku zakonnicy z Zakonu Maltańskiego używali miodu jako słodzika, a także stosowali go w celach leczniczych.
Współcześnie przez cały rok miód wytwarza tu maltańska pszczoła miodna – podgatunek występujący wyłącznie na Malcie. Filozofia małych producentów dbających o zdrowie pszczół jest taka sama, jak w Polsce. Chodzi o to, by zimą pozostawić im ilość wyżywienia potrzebną do przetrwania.
„Zabieramy miód tylko z nadstawki (górnej części ula), pozostawiając kolonii wystarczającą ilość zapasów do pracy. W ten sposób pszczoły nie wymagają dokarmiania syropami cukrowymi lub pastami w czasie zimy, a kolonia zarządza zapasami” – wyjaśnia pszczelarz Ray Scibberas.
Wizyta w pasiece
W takiej hodowli pszczół specjalizuje się firma Golden Island, którą prowadzi razem z Denise Camilleri. Pszczelarze zapraszają nas, żeby podejść blisko uli przypominających skrzynki. Zaczynamy od owinięcia nogawek ochronnego kostiumu szeroką taśmą, a osoby w sandałach muszą zakryć stopy. Wcześniej zostaliśmy uprzedzeni, by nie stosować perfum ani kremów z filtrem, ponieważ ich zapach drażni pszczoły. Pszczelarze rozpylają dym, żeby owady były mniej skłonne do agresji – chodzi m.in. o to, by nie wyczuły feromonów alarmujących o zagrożeniu. Przyzwyczajenie się do ciepła w pełnym słońcu i podlatujących blisko twarzy pszczół na początku jest dla mnie sporym wyzwaniem. Denise wyjaśnia, że grunt to nie pozwolić docisnąć pszczole ochronnej siatki do twarzy.
Pasieki Golden Island znajdziemy przy znanych stanowiskach archeologicznych Malty (m.in. Tas-Silġ, z widokiem na zatokę Marsaxlokk). Jej misją jest produkcja dobrej jakości miodu i innych produktów pszczelich oraz pokazanie konotacji między miodem a długą historią wyspy.
W czasie wizyty w pasiece oglądamy drewniane ramki i szukamy w kolonii królowej, pszczoły większej i z dłuższym odwłokiem. Jej zadaniem jest złożyć nawet od 2-2,5 tys. jaj dziennie. Żyje od dwóch do trzech lat, podczas gdy robotnice znacznie krócej, zwykle około 6 tygodni. Pszczelarze regularnie doglądają kolonii, by sprawdzić stan zdrowia pszczół.
„Aby zebrać miód z ula, umieszczamy drewnianą deskę z „jednokierunkowym przejściem”, które pozwala pszczołom opuścić wypełnione miodem nadstawki i nie wchodzić do nich ponownie – dzięki temu możemy usunąć nadstawki bez większego stresu dla nich” – wyjaśnia Ray. Kolejnym etapem jest pozyskanie miodu z ramek, ale w tym już nie uczestniczymy.
Maltański miód. Tak smakuje
Mamy za to okazję spróbować miodu. Na Malcie produkuje się trzy rodzaje miodu – pierwszy powstaje m.in. z roślin w okolicy wioski rybackiej Marsaxlokk. To miód wiosenny. Od lutego do kwietnia pszczoły pracują na migdałowcu, ogóreczniku, koniczynie, maku czy dzikim ostropeście. Wiele zależy tu od opadów deszczu, które mogą ograniczyć zbiór nektaru z kwiatów.
Inaczej będzie smakował Miód Letni (Summer Honey) z północno-zachodnich części Malty, Gozo i małej wyspy Comino, gdzie kwitnie maltański dziki tymianek. Nie bez przesady można powiedzieć, że to prawdziwy smak tej wyspy. Według badań Uniwersytetu Malty tutejszy miód letni zawiera najwyższy procent pyłku tymianku spośród wszystkich miodów na świecie (aż 85-90 proc).
Z końcem sierpnia pszczoły zaczynają zbierać nektar z eukaliptusa oraz drzew karobowych. Wtedy powstaje miód jesienny (Autumn Honey). Ma najciemniejszy kolor i łatwo się krystalizuje.
Jeśli chcecie przyjrzeć się pracy w pasiecie na Malcie, możecie wziąć udział w podobnej wycieczce – najlepiej poszukać ich pod hasłem „Malta honey experience” czy „apiary visits”. Ray wyjaśnia, że w pasiece Golden Island (w różnych lokalizacjach na wyspie) wizyta trwa ok. 60-75 min i kosztuje 25 euro od osoby. Udział w niej może wziąć grupa od 2 do 12 osób, w tym dzieci od 12 lat, dla których są dostępne mniejsze kostiumy ochronne. Zwiedzać pasieki nie mogą osoby uczulone na jad pszczeli.
Podczas podróży na Maltę koniecznie przyjrzyjcie się również lokalnej roślinności – to właśnie tutaj przylatują pszczoły – podróżniczki, które niestrudzenie pracują, zanim miodowe pamiątki trafią do waszych walizek.
Tekst powstał we współpracy z Maltańską Organizacją Turystyczną w Warszawie.